ze starego cos nowego


My sweet home-tak, jeszcze kilka lat temu nie zdawałam sobie sprawy, że praca związana z urządzaniem swojego domu i ogrodu może być taką słodyczą, potrzebną do codziennej egzystencji :-). To radość z którą zasypiam wieczorem i budzę się rano. Pewnie jest sporo ludzi którzy mnie nie rozumieją, ale gdyby mi ktoś powiedział o tym jaka będę za parę lat to pewnie bym go wyśmiała. Nie znaczy to jednak, ze nie dbałam o nasze poprzednie lokum, bo bym skłamała. Ale tak na dobrą sprawę ileż można poszaleć w 50 metrowym mieszkanku w bloku. Tak po prawdzie w bloku nie ma możliwości nawet na zwykłe szlifowanie mebli a co dopiero odnawianie wielkich szaf. Pamiętam jak 15 lat temu mój mąż przywiózł z Niemiec stół a'la Ludwik-miał ciemne nogi i obramowanie blatu. Za nic nie mogłam się przekonać do tego ciemnego koloru. Mąż się zlitował nade mną i postanowił zedrzeć te ciemną farbę. Wytargaliśmy go na balkon, tam zaczęło się szlifowanie. Ło matko co się wtedy działo-biały pył powstający przy szlifowaniu lakieru bezbarwnego po prostu był wszędzie. Nie tylko w naszym mieszkaniu, ale w mieszkaniach sąsiadów.
To była pierwsza i ostatnia rzecz odnawiana w bloku-nie chciałam więcej wrogów.
Pasja obdzierania mebli ze starej farby i nadawania im nowego wyglądu wróciła do mnie dopiero 3 lata temu, jak już zamieszkałam w swoim domku.


Bardzo lubię otaczać się jasnymi przedmiotami.
Stąd wszystko co wpadnie w moje ręce wychodzi pobielone.



Tak się stało z szafką która stała u mnie w pracy w ciemni fotograficznej. Stala wiele lat, nie zwracałam na nią uwagi bo wciąż była zastawiona jakimiś bibelotami w mnogiej ilości. Dopiero przy większych porządkach odkryłam jej urodę. Przytargałam ja do domu i szlifierka poszła w ruch. Odnowiłam w tym samym stylu co pozostałe meble, czyli spód ecri a blat brązowy.
Obecnie służy jako stolik pod TV. Zmieścił się cały sprzęt grający oraz płyty.

Innym przedmiotem, który został poddany obróbce był zegar. Jak go kupowałam wydawało mi sie, ze będzie ładniejszy. Niestety ani kolor drewna ani cyferblat nie był w moim typie.

Drewienko wyszlifowałam do gołego drewna, potem pomalowała caffe latte i ecri.
W pracy wydrukowałam sobie cyferblat w klimacie francuskim. Bardzo mi się podobają motywy z lilią burbońską. Obecnie podoba mi się dużo bardziej.



Kiedyś wyszperałam sobie małą rameczkę na zdjęcia. Podobał mi sie jej ornamencik. Była złota, kolor w którym w domu nie mam nic oprócz obrączek ślubnych :-). Tez została pobielona, mogłam wcześniej pomyśleć i zrobić ją z ciemniejszymi przetarciami, ale taka cala biała tez nie wygląda najgorzej.

Ostatnio bardzo zaczęło mi się podobać postarzane , patynowane ciemne drewno. Mam w domu kilka przedmiotów w tym stylu. Myślę, ze za jakiś czas będę mogła pokazać przedmioty które sama postarzę. Teraz priorytetem jest ogród i tam spędzam każdą wolna chwilę jak tylko pozwala na to pogoda.

święto kwitnacej azalii

Pisarzowice to miejscowość niedaleko Bielska.
Tutaj znajduje się: Centrum ogrodnicze, szkółka specjalizująca się w rozmnażaniu i produkcji różaneczników, azalii, magnolii, wrzosów, wrzośców oraz drzew i krzewów ozdobnych. To właśnie tutaj rodzą się i dorastają rośliny, które nagminnie kupowane sa przez zagranicznych gości oraz kontrahentów z Japonii.

Dla klientów organizowane są tutaj dni otwarte :
- Święto Azalii - w połowie maja,
- Zielone wakacje - z początkiem lipca
- Babie lato w ogrodzie - w połowie września.

Wtedy właściciele ogrodu udostępniają go przez dwa tygodnie do zwiedzania przez turystów.
Chodząc po tej baśniowej krainie człowiek czuje się taki maluczki pośród olbrzymich kwitnących krzewów azalii i drzewek iglastych.
Kilka kilometrów dalej jest drugie gospodarstwo szkółkarskie z ogrodem japońskim w roli głównej. Odwiedzam go kilka razy w roku-za każdym razem wracam zachwycona.





Przed nami, ceremonialna brama Tori, zaprasza nas do ogrodu. Do uszu dolatuje delikatny szum wody...Ogród japoński to bardzo ciekawe miejsce, gdzie kamień i woda wzajemnie się uzupełniają.


Ich harmonia współgra i dodatkowo jest podkreślana zielonymi barwami roślin. Tu i ówdzie posadzono krzewy azali. Po kamiennej ścieżce wchodzę na pagórek. Mój wzrok z podziwem ogląda to, co tutaj stworzono. W każdym ogrodzie japońskim, tak i tu złożono hołd żywiołowi, wodzie. Woda, przybiera tutaj różne formy, jest potok, kaskada wodna i staw. Woda to niezbędny element w ogrodzie japońskim. Ona wnosi do ogrodu życie i ruch. To ona zapewnia, że dzięki niej rośliny żyją i rosną.



W ogrodzie japońskim nieodłącznym elementem jest symbolizm. Po wodzie jest kamień i drzewa bonsai. Kamień symbolizuje góry, dlatego tutaj również widzimy usypane małe pagórki. Kamień, to symbol niezmienności i trwałości przyrody. Tutaj stoją oryginalne japońskie, kamienne latarnie i figurki Buddy. Możemy obejść staw blisko lustra wody i podziwiać pływające ryby i rośliny wodne. Kwitną żółte i niebieskie irysy.






W ogrodzie podziwiamy ciekawą roślinność. Rośnie tutaj wiele drzew i krzewów, bo zieleń symbolizuje pokój, nadzieję i świeżość a także wiosenne przebudzenie przyrody.


Po oglądnięciu ogrodu, warto wejść do herbaciarni, aby napić się jednej z kilkudziesięciu rodzajów herbaty. Cisza, niezwykła roślinność, delikatny szum wody, pozwalają na chwilę zadumy i zastanowienia, czy my jesteśmy jeszcze w Pisarzowicach czy już w Japonii ?




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...